HOME 1    polska    HOME 2


Burzliwa noc (krótka historia)

Brigitte Neumann

W powietrzu unosił się ciepły i wilgotny żar. Niebo było pełne kłębiących się chmur. Szaro-czarne, przyćmione światłem, czekały na rozładowanie się drgającymi, wściekłymi błyskami.

Kolorowa bluzka Marii przykleiła się do jej skóry. Ciężkie, ciemnobrązowe włosy wciskały ciepło w jej twarz.

Pot spływał po smukłym, niemal szczupłym ciele kobiety i łączył się pod jej stopami z pyłem kamiennych stopni, tworząc brudnoszarą podeszwę. Maria spojrzała w górę. Zadrżała ze strachu, bo nigdy w ciągu swoich trzydziestu pięciu lat nie doświadczyła tak groźnego, pochmurnego nieba. "Odwróć się" - ostrzegały wewnętrzne głosy. Chciała pospiesznie zejść po wielu stopniach i dotrzeć na dół, by zdążyć przed burzą. Ale chwiejna platforma widokowa starej wieży wabiła. Jej stopy stawiały opór. Jakby brudnoszare podeszwy stóp uniosły ją spod działania prawa grawitacji, zdawało się, że unosi się w górę. Jednak z każdym krokiem w górę koniec spiralnych schodów oddalał się. Toczące się chmury dudniły w górę i wirowały wokół ścian.

"Stój, stój, nie idź dalej". Jakaś kobieta zagrodziła jej drogę. Mary chciała przejść. Ale jej stopy utknęły na stopniu. Bez względu na to, jak bardzo się starała, nie mogła tego rozwiązać.

"Nie będziesz się spieszyć dalej w taką pogodę". Głośny i zdecydowany głos zagłuszył ryk nadchodzącej burzy, został przeniesiony dalej w głąb murów i rozbrzmiewał łamany i zmieniany z różnych poziomów z powrotem.

"Wynoś się stąd! Maryja ponownie zobaczyła stojącą przed nią Martę, smukłą, prawie chudą, spoconą i pokrytą ciężkimi ciemnobrązowymi włosami. Marta towarzyszyła jej wszędzie, gdziekolwiek się udała. Kiedy Maryja chciała się wyszaleć, skakać i śmiać jak dziecko, Marta kazała jej siedzieć spokojnie, bo dorośli lubili to bardziej. Marta zawsze pokazywała jej, jak ma się zachowywać w sposób dostosowany i sumienny, przez co tak często uniemożliwiała jej realizowanie wewnętrznych pragnień i pasji.

"Odejdź." Skrzeczenie Marii zagłuszyło ryk szalejącej burzy.

"Nie!" Marta wykrzyczała tylko to jedno słowo. Głośne, zdecydowane, bez zniekształcającego pogłosu, stało przed Marią jak bariera nie do pokonania. Zamiast dalszych słów rozgorzała między nimi zacięta walka. Stopień wewnątrz wieży rozszerzył się na dużą, wolną przestrzeń. Ludzie przechodzili obok, a ci, którzy się zatrzymywali, potrząsali głowami na ziemi, patrząc na zmagające się ze sobą postacie. Maria i Marta znów brały udział w jednej z tych bitew, których zakończenie nigdy nie było pomyślne.

Rozbłysła błyskawica. Potężne, poszarpane ognie rzuciły oślepiające światło na kobiety. Plac zmienił się z powrotem na stopień w wąskiej wieży. Obie upadły na kolana w tym samym momencie. Zanim rozległ się huk grzmotu, błysnęła następna błyskawica, potężna i bliska. Błyskawice i grzmoty nie czekały już na siebie. Rozszalały się wokół wieży. Małe ogniste strzały leciały, obierały kurs na Marię i Martę, zbliżały się do swoich ofiar z szaleńczą żądzą i szybkością, rozpylały swój żar, atakowały. Maria krzyczała, Marta krzyczała. Maria podskoczyła. Chciała uciec przed ognistymi strzałami.

"Uwaga! Osłaniać! Fala ognistych strzał skierowała się w stronę głowy Marii. W ostatniej chwili Marta wciągnęła ją z powrotem na schody. Ogniste strzały odbijały się od kamiennej ściany nad jej głowami. Ucieczka nie była możliwa. Wszędzie szalały ogniste włócznie. Maria zawisła w objęciach Marty. Przerażenie wypływało wszystkimi porami, a pot spływał na każdą z nich. Ich oczy spotkały się, spotkały się ze sobą w strachu i panice. Marta rozluźniła swój mocny uścisk.

"Nie puszczaj" - błagała drugą. Po raz pierwszy poczuła uścisk, który dała jej Marta. Ogniste strzały zmieniły kształt i rozprysły się po starej wieży jak gwiazdy z iskier. W tym gwieździstym blasku burza przestała ryczeć, a grube krople nie biczowały już kamiennej ziemi.

Budzik zadzwonił jakby z daleka. Maria wyłączyła go. Zmęczona podniosła się z łóżka i podeszła do okna. "Dziś w nocy burza" - mruknęła, patrząc przez chwilę na równomiernie padający deszcz. Za chwilę miała wyjechać na krótki odpoczynek do Paryża. Na stole leżał jej dowód osobisty. Nie mogła o nim zapomnieć. Obok naświetlonego zdjęcia uśmiechniętej kobiety z ciężkimi ciemnymi włosami widniał napis: Müller, Maria Martha.

Impressum      Dyskrecja      fotografie: www.pixabay.com